40 lat pracy Krzysztofa Zimnickiego w siatkówce młodzieżowej.
Krzysztof Zimnicki, dyrektor MOS Wola , prezes klubu UMKS MOS Wola, trener - wychowawca młodzieży i menedżer - obchodzi jubileusz 40 lat pracy w siatkówce młodzieżowej. Z tej okazji poprosiliśmy o rozmowę.
Krzysztof Zimnicki , dyrektor MOS Wola Warszawa - jednego z największych ośrodków siatkówki w Polsce, prezes klubu UMKS MOS Wola, trener i menedżer - obchodzi jubileusz 40 lat pracy w siatkówce młodzieżowej. Z tej okazji poprosiliśmy o rozmowę.
Rzeczywiście pracę rozpocząłem jesienią 1969 roku jako nauczyciel wf w szkole podstawowej na Grochowie w Warszawie i jednocześnie jako szkoleniowiec w sekcji siatkówki w klubie sportowym Orzeł Warszawa. I przez te 40 lat robię to samo, czyli pracuję w siatkówce młodzieżowej, kolejno w kilku klubach warszawskich.
Czy Pan sam grał w siatkówkę ?
Siatkówką „zaraził” mnie mój nauczyciel wychowania fizycznego w XLIV Liceum Ogólnokształcącym im. A. Dobiszewskiego w Warszawie , pan Ryszard Sierszulski , reprezentant Polski, który grał w Legii i jednocześnie dla Legii prowadził grupę chłopaków, która grała w warszawskich rozgrywkach juniorskich. Grałem jako rozgrywający, ale nie miałem odpowiednich warunków fizycznych, długo walczyłem z przewlekłą kontuzją , przerwałem grę i postanowiłem sprawdzić się jako szkoleniowiec.
I pracuje Pan z sukcesami z młodzieżą . Co Pana tak długo trzyma w tej pracy i czy pracował Pan także z zespołami seniorskimi ?
Nie , nie pracowałem z seniorami, przez cały okres pracy szkolę młodzież. Nawet kiedy prowadziłem mój zespół MOS –u Wola , który grał w II lidze mężczyzn, to składał się on wyłącznie z juniorów, a oparty był na moich mistrzach Polski kadetów. Pracuję z młodzieżą, bo po prostu kocham siatkówkę, kocham młodzież i jestem wyznawcą zasady, iż aby coś robić bardzo dobrze, to trzeba to kochać. Praca ma sprawiać radość.
Przez cały czas pracuje Pan w siatkówce warszawskiej, w młodzieżowych klubach siatkarskich. Pana drużyny zdobywały medale mistrzostw Polski dla trzech słynących ze szkolenia młodzieży klubów ze stolicy: MDK, Metra i MOS Wola, prowadził Pan reprezentacje Warszawy, które wygrywały Turnieje Nadziei Olimpijskich, wychował Pan wielu świetnych siatkarzy. Czy uważa Pan, że istnieje tzw. „warszawska szkoła siatkówki” ?
Proszę Pani, nie wiem czy można to nazwać warszawską szkołą siatkówki, ale powiem, że na pewno z tych trzech najsłynniejszych klubów warszawskich szkolących młodzież wyszło wielu doskonałych siatkarzy i mało który okręg w Polsce może poszczycić się tak świetną efektywnością pracy z młodzieżą. A o efektach tej pracy może świadczyć fakt, iż choćby tylko w tym sezonie 2009-2010, aż 40 absolwentów MOS Wola, Metra i MDK gra w zespołach Plus Ligi i pierwszej ligi w Polsce oraz dodatkowo jeszcze kilku , np. Zagumny, Bartman, Peciakowski, J. Łomacz gra w ligach zagranicznych. To chyba o czymś świadczy.
Żartując można powiedzieć, że kluby ligowe powinny wręcz postawić pomniki kilku trenerom pracującym z młodzieżą w Warszawie, bo to oni wyszkolili siatkarzy z których można by stworzyć kilka bardzo dobrych drużyn ligowych. Ludzie , którzy wychowali tak wielu dobrych siatkarzy wywodzą się z jednego pnia, czyli z popularnego warszawskiego Emdeku, który miał siedzibę w YMCA na ul. Konopnickiej.
W MDK do dziś, choć nie ma już tej siedziby, pracuje Wojciech Góra, wychowawca wielu świetnych siatkarzy . Tam uczył się grania w siatkówkę i trenerskiego fachu Dariusz Kopaniak, założyciel i trener klubu Metro, tam w MDK uczył się grać w siatkówkę świetny trener naszego klubu, MOS-u Wola - Krzysztof Felczak. Ja też przez 12 lat pracowałem i zdobywałem doświadczenie w Emdeku i to w latach największej świetności tego klubu, kiedy przez kilkanaście lat MDK nie schodził z podium młodzieżowych mistrzostw Polski. Ja byłem też współzałożycielem klubu Metro na Ursynowie.
To proszę powiedzieć dlaczego , skoro w Warszawie wychowuje się tylu znakomitych siatkarzy, od bardzo długiego czasu stolica nie może doczekać się solidnej, czołowej drużyny w ekstraklasie, która by walczyła o medale w Plus Lidze czy grała w Lidze Mistrzów ?
Proszę Pani, to bardzo dobre pytanie, ale odpowiedź nie jest łatwa. Problem jest złożony. Jest kilka wątków w tej sprawie. Na pewno brak jest zainteresowania władz administracyjnych i sportowych stolicy, aby powstała taka drużyna. W Warszawie wyjątkowo trudno o sponsorów dla sportu. Aby powstała silna drużyna w stolicy, Warszawa powinna mieć grupę prężnych działaczy, menedżerów , którzy by chcieli, powtarzam chcieli - stworzyć taki zespół. W stolicy są świetni działacze, którzy sobie bardzo dobrze radzą jako menedżerowie, jak choćby pan prezes PZPS Mirosław Przedpełski, szefowie Plus Ligi mężczyzn i kobiet , panowie Artur Popko i Jacek Kasprzyk, prezes Mazowiecko-Warszawskiego Związku Siatkówki i jednocześnie menedżer reprezentacji Polski mężczyzn, pan Witold Roman. Wszyscy oni reprezentują Warszawę w PZPS.
Jak pani widzi to kwiat polskich działaczy siatkarskich. Działając w PZPS sprawdzają się bardzo dobrze, świetnie organizują rozgrywki Plus Ligi, Ligę Światową itd. Proszę więc nie mnie, a ich zapytać dlaczego tak niewiele lub nic nie robią dla warszawskiej siatkówki, ani tej seniorskiej, ani młodzieżowej.
No właśnie, ostatnio wiele się słyszy dyskusji o problemie szkolenia siatkarskiej młodzieży w Polsce. Co Pan sądzi o systemie szkolenia młodzieży ?
W zakresie szkolenia młodzieży trudno mówić w naszym kraju o systemie . Wszystko opiera się na pracy niedużej grupy pasjonatów siatkówki, którzy za marne pieniądze , albo wręcz za darmo szkolą młodzież, pracują w bardzo złych warunkach, ciągle walczą z biedą, muszą załatwiać wszystkie sprawy związane z prowadzeniem grupy dzieci czy młodzieży, skazani są przez to , że pracują z młodzieżą, na ocenianie ich pracy przez najsłabszych sędziów, itd., ale właśnie ci pasjonaci świetnie szkolą polską młodzież i dostarczają ciągle bardzo dobrych graczy do zespołów ligowych. Są niemiłosiernie wykorzystywani przez PZPS i kluby ligowe i na ich barkach opiera się rozwój i siła polskiej siatkówki. Ale jest coraz mniej tych pasjonatów.
Pracuję od 40 lat w siatkówce młodzieżowej i muszę stwierdzić , z przykrością, że obecne władze polskiej siatkówki bardzo niewiele robią aby to poprawić , a niektóre działania , lub inaczej - brak jakichkolwiek działań - bardzo irytują środowisko ludzi pracujących w siatkówce młodzieżowej.
A co Pan by zmienił w polskiej siatkówce młodzieżowej, gdyby to od Pana zależało ?
Nie będę oryginalny , bo powiem to, o czym od lat się mówi, ale jest to przysłowiowe rzucanie grochem o ścianę i nikogo we władzach siatkówki to nie obchodzi. A zmian dokonałbym bardzo wiele.
Na pewno bym zmienił skostniały, niesprawiedliwy system rozgrywek młodzieżowych, natychmiast bym wprowadził przepisy gry w mini siatkówkę, bo ich po prostu nie ma, a wie pani jak trudno uczestniczyć w grze, w której nie ma jasnych zasad i ustalonych szczegółowych przepisów gry. Uważam, że czołowe sekcje dobrze szkolące młodzież , powinny być dofinansowane przez PZPS, aby zajęły się bardziej szkoleniem, niż zdobywaniem pieniędzy na szkolenie, aby szkoliły efektywniej w dobrych warunkach.
Uważam, że wychowanie zawodnika czy zawodniczki do Plus Ligi i do reprezentacji Polski powinno być nagradzane jak za wykonanie bardzo dobrej pracy, bardzo dobrego dzieła. Po prostu za zawodnikiem powinna iść karta zawodnicza z wpisami , kto go uczył siatkówki w każdym sezonie i kiedy dochodzi do PLUS Ligi to nagradza się, proporcjonalnie do lat szkolenia – wszystkich , którzy przyczynili się do jego rozwoju. Bo wykonali świetną robotę, wychowali zawodnika ekstraklasy albo reprezentanta Polski.
Już kiedyś mówiłem, że trenerzy siatkówki młodzieżowej to poszukiwacze diamentów i wytwórcy brylantów siatkarskich , zaś potem trenerzy drużyn ligowych to jubilerzy, którzy tylko wyczyszczą i dobrze wyeksponują gotowy produkt.
W siatkówce młodzieżowej trener powinien być nagradzany za produkt finalny, czyli za wychowanie reprezentanta Polski lub zawodnika gotowego do ekstraklasy i powinien być nagradzany godziwie, a aktualne „przepisy” po prostu są tak skonstruowane , by wyrwać za darmo najzdolniejszą młodzież od sekcji młodzieżowych. A stosowanie przepisu o „klubie macierzystym”, wyjętego ze sportu zawodowego według tzw. prawa Bosmana , w siatkówce dzieci i młodzieży, kiedy dzieciak np. po mini siatkówce zmienia UKS przy szkole podstawowej na inny klub i to jest według obowiązujących przepisów ten tzw. „pierwszy transfer” i mimo, że inne kluby młodzieżowe szkolą dzieciaka przez następne siedem lat, kluby ligowe mogą przejąć gotowego siatkarza za darmo (bo rzekomo już się odbył pierwszy transfer) – to kuriozum na skalę światową. Dla każdego zdrowo myślącego, pierwszy transfer to przejście z siatkówki młodzieżowej, amatorskiej do sportu profesjonalnego.
Powinno być więcej szkół mistrzostwa sportowego, bo konkurencja, rywalizacja między nimi doprowadzi do postępu, bo szkoła będzie bliżej domu wychowanków, bo w obecnym czasie jest koniunktura na siatkówkę i trzeba to wykorzystać, aby objąć szkoleniem jak najwięcej młodzieży. Obecnie po sukcesach polskiej siatkówki nie wolno zaprzepaścić tej popularności . Kiedyś po mistrzostwie świata i złotym medalu olimpijskim w Montrealu drużyny Huberta Wagnera, przez kilkadziesiąt lat żaden z mistrzów świata czy olimpiady nie trenował polskiej młodzieży siatkarskiej i na następny medal w imprezie światowej musieliśmy czekać tak długo, bo nie wykorzystano należycie tamtych sukcesów.
Brakuje bardzo strony internetowej o siatkówce młodzieżowej, prowadzonej przez PZPS.
Nigdy nie będzie dobrze, jeśli w tzw. Wydziale Młodzieży PZPS nie będzie ludzi wybranych przez swoje środowisko, znających się na rzeczy i cenionych przez środowisko. Dlaczego sędziowie wybierają swojego przewodniczącego Wydziału Sędziowskiego, dlaczego trenerzy ligowi wybierają swojego Szefa Wydziału Szkolenia ? A dlaczego trenerzy siatkówki młodzieżowej nie wybierają swoich przedstawicieli do Wydziału Młodzieży PZPS ?
Bo bardzo często do Wydziału Młodzieży władze PZPS „upychały” swoich działaczy, którzy się do niczego nie nadawali, a trzeba było ich „nagrodzić” za oddane głosy i jakoś zagospodarować, więc kierowano ich do Wydziału Młodzieży, bo tam i tak nic się nie dzieje. A dla dobrego wizerunku tzw. Wydziału Młodzieży dodawało się trenera ligowego o znanym nazwisku, mimo że w życiu nie pracował z młodzieżą i nie znał tej problematyki. I dlatego ten Wydział i sam PZPS ma bardzo złą sławę w środowisku siatkówki młodzieżowej.
Porażające są dysproporcje w płacach trenerów ligowych i trenerów pracujących z młodzieżą, różnice w warunkach pracy. Dlaczego, często lepszy fachowiec, który wybrał pracę z młodzieżą, zarabia kilkanaście razy mniej niż jego kolega pracujący z zespołem ligowym ?
Zbyt kosztowne jest uczestnictwo drużyn młodzieżowych w rozgrywkach sportowych organizowanych przez Okręgowe Związki Siatkówki i PZPS. Nie może być tak, że awans zespołu młodzieżowego do elity najlepszych w kraju jest karą dla klubu , a nie nagrodą za dobrą pracę i rujnuje skromne budżety klubów i sekcji młodzieżowych.
Brałem niedawno udział w Dniach Marketingu Sportowego dla menedżerów sportu i dowiedziałem się, że np. w niemieckiej Bundeslidze, w różnych grach zespołowych, każdy klub musi 15% swojego budżetu przeznaczyć na szkolenie młodzieży i z tego się rozliczyć. A u nas istnieje sporo klubów ligowych , które mają 10-12 zawodników w całej sekcji i wcale nie szkolą, ani nie wspomagają szkolenia młodzieży. A wie Pani jak byłoby wspaniale gdyby 15% budżetu Plus Ligi trafiało na szkolenie polskiej młodzieży ?
Ale po co się denerwować i mówić o niemiłych rzeczach. W roku swojego jubileuszu jestem zadowolony z osiągnięć moich wychowanków, jest mi miło, że wielu z nich pamięta o mnie po latach. Jestem zadowolony , że prowadzę duży, znaczący klub siatkówki młodzieżowej i przynosi mi to radość i satysfakcję.
Proszę powiedzieć o swoich najsłynniejszych wychowankach.
Na pewno najsłynniejsi to zawodnicy pierwszej reprezentacji Polski czy zawodnicy ekstraklasy. U mnie trenowali w początkach swojej kariery m.in. bracia Nalazkowie, Andrzej Szewiński, Bartosz Bachorski, Paweł Zagumny, Paweł Papke, Arkadiusz Gołaś, Fabian Drzyzga , Michał Peciakowski, Bartosz Gawryszewski i wielu innych znanych siatkarzy ligowych.
Kierowany przez Pana MOS Wola Warszawa uchodzi za jeden z najlepiej zorganizowanych ośrodków młodzieżowych w Polsce. Klub ma w dorobku 27 medali w młodzieżowych mistrzostwach Polski. To musi robić wrażenie.
Przez bardzo wiele lat mojej kariery zawodowej musiałem borykać się z trudnymi warunkami pracy, musiałem nie tylko zajmować się szkoleniem, ale przede wszystkim zabiegać o wiele różnych spraw, nie związanych bezpośrednio ze szkoleniem. Więc teraz, kiedy ja jestem decydentem w ośrodku młodzieżowym, to robię wszystko co w mojej mocy, aby stworzyć jak najlepsze warunki rozwoju dla młodzieży i jak najlepsze warunki pracy dla szkoleniowców. I parę spraw udało się u nas w MOS-ie Wola dobrze poukładać.
Jestem dumny, że nasz ośrodek jest coraz lepiej wyposażony, że udaje się nam prowadzić wszystkie roczniki od 10 roku życia do końca wieku juniora w kategorii dziewcząt i chłopców, że mamy coraz lepszą bazę treningową, że wiele spraw w klubie młodzieżowym wygląda tak dobrze jak w klubach ligowych, a w niektórych przypadkach nawet lepiej niż w tzw. siatkówce profesjonalnej. Cieszę się, że nasi absolwenci , jak śp Arek Gołaś, Zbyszek Bartman, Grzesiu Łomacz , Fabian Drzyzga trafiają do reprezentacji Polski i do czołowych klubów ligowych, bo to świadczy o dobrej pracy i zachęca do dalszych działań.
Zadowolony jestem z opinii wielu trenerów i działaczy, że nasze międzynarodowe turnieje WOLA-CUP, których były już 23. edycje, są chwalone za dobrą organizację i uważane za jedne z najlepszych w Europie. Mamy stałych bywalców, kluby , a nawet reprezentacje narodowe z Niemiec, Austrii, Włoch, Słowacji, Czech, Szwecji, Litwy, Ukrainy.
W MOS Wola trenuje siatkówkę ponad 500 dziewcząt i chłopców, oczywiście nie wyłącznie na najwyższym poziomie, ale my jako placówka oświatowa, a nie tylko klub sportowy, mamy obowiązek także zagospodarować młodzież nie tylko wyjątkowo uzdolnioną sportowo ,ale także tę pozostałą . Mamy więc kilka grup mistrzostwa sportowego, ale także grupy mniej zaawansowane i grupy początkujących. Szkolimy tak szeroko dla dzielnicy Warszawa Wola, bo władze dzielnicy bardzo wspomagają działania naszego ośrodka.
Czego Panu życzyć i jakie ma Pan jeszcze marzenia ?
Myślę, że bardzo ważne są marzenia, bo to dodaje wiary i chęci do dalszego działania. W roku 2010 będziemy obchodzili dwa jubileusze: 45 lat MOS Wola i 30 lat młodzieżowego klubu sportowego przy MOS Wola. Marzy mi się możny sponsor, dzięki któremu nasi najzdolniejsi wychowankowie mogliby grać w II lidze, dla lepszego ich rozwoju siatkarskiego, a na to nam brakuje pieniędzy i w tym sezonie byliśmy zmuszeni - z bolącym sercem - oddać miejsce w drugiej lidze. Organizacyjnie stać nas nawet na pierwszą ligę, ale brakuje na to środków finansowych.
Oczywiście chciałbym , by jak najwięcej zdolnej młodzieży zgłaszało się do naszego ośrodka oraz by trafiali do nas młodzi szkoleniowcy, którzy kochają siatkówkę i chcą osiągnąć mistrzostwo w tym zawodzie, bo uważam, że początkujący trener musi popracować z młodzieżą, aby się rozwijał i aby został kompletnym fachowcem.
A na koniec proszę mi życzyć zdrowia, abym mógł dalej działać w siatkówce młodzieżowej.
Życzę więc Panu dużo zdrowia , dalszej aktywności dla dobra siatkówki i wiele radości z sukcesów młodzieży MOS Wola. Dziękuję serdecznie za rozmowę.
Rozmawiała: Paulina Sipak