Aktualnie znajdujesz się na:

Aktualności

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

Wywiad dyrektora MOS Wola Pawła Wasilewskiego dla gazety "Rzeczpospolita".

W Rzeczpospolitej z dnia 15 października 2018 roku ukazał się artykuł red. Łukasza Majchrzyka pt."Warszawski szlif talentów". Redaktor przeprowadził i zamieścił wywiad z dyrektorem MOS WOLA, Pawłem Wasilewskim dot. siatkówki. Zapraszamy do lektury.

Warszawski szlif talentów.

W stolicy od dawna wychowuje się siatkarskich mistrzów świata, chociaż lekko nie jest. Trenerzy pasjonaci żyją siatkówką, po prostu wiedzą, jak wychowuje się świetnych zawodników.

To  nie  przypadek,  że  czterech  członków  złotej  drużyny  Vitala  Heynena uczyło się grać w siatkówkę  w  stolicy.  Artur  Szalpuk  przez kilka lat był zawodnikiem  MKS  MDK  Warszawa,  a  Fabian  Drzyzga, Grzegorz Łomacz i Damian Wojtaszek trenowali w MKS MOS Wola. Nie mieli  luksusów, bo w obu klubach zanim wydadzą  złotówkę, najpierw dwa razy się zastanowią,  czy  na  pewno  nie  można  jej  spożytkować  lepiej.  Tutaj  nie  przychodzi  się  zarabiać  pieniędzy, raczej jest to przystanek w drodze w szeroki świat. Trenerzy pasjonaci żyją  siatkówką, po prostu wiedzą, jak wychowuje się świetnych zawodników

Historie się plączą

Co  warte  podkreślenia,  ta  historia  nie  zaczęła się wczoraj, ale trwa już od wielu  lat,  w  obu  przypadkach  początek  to  lata  60. Przez kilkadziesiąt lat przez szkolenie w  obu  klubach  przewinęły  się  tysiące  młodych chłopców i dziewczyn. Na liście słynnych wychowanków są tacy zawodnicy jak Wojciech Drzyzga, Mirosław Rybaczewski, Paweł Zagumny (MKS MDK) czy Zbigniew  Bartman,  śp.  Arkadiusz  Gołaś  albo Bartosz Gawryszewski (UMKS MOS). Związki  są  nawet  silniejsze,  a  historie  nawzajem się przeplatają. Wojciech Drzyzga,  w  przeszłości  reprezentant  Polski,  a dziś komentator Polsatu Sport, trenował przez wiele lat w MDK, ale jego syn trafił  już  do  UMKS  MOS,  bo  akurat  wtedy  dawny klub ojca miał kłopoty organizacyjne, tułał się po różnych miejscach w Warszawie, a w dodatku na Rogalińską 2 było z domu rodzinnego bliżej na treningi. Ojciec był świetnym (leworęcznym) rozgrywającym,  syn  zdobył  dwa  złote  medale  mistrzostw świata. – Z Fabianem świetną pracę  wykonywał  trener  Krzysztof  Zimnicki,  jeden  z  najbardziej  zasłużonych  szkoleniowców w naszym klubie. A trener Krzysztof  Felczak  prowadził  całą  trójkę  dzisiejszych   mistrzów   świata   –   mówi   „Rzeczpospolitej”  Paweł  Wasilewski,  dyrektor MOS Wola Zasług  Zimnickiego  jest  więcej.  Ten  doświadczony  trener  przez  wiele  lat  pracował w MDK, zanim przeniósł się na  Wolę  i  to  pod  jego  opieką  rozwijał  się  przez  1,5  roku  Paweł  Zagumny,  jeden   z   najlepszych   rozgrywających   w  historii  polskiej  siatkówki.  Ważne  role  w  kształtowaniu  przyszłego  mistrza  świata  odegrali  także  Andrzej  Marcinkowski  (jego  pierwszy  trener)  i Wojciech Góra.

Wojciech Góra, czyli legenda

Artur   Szalpuk   po   przeprowadzce   z  rodzicami  z  Olsztyna  do  Warszawy  poszedł  na  kilka  treningów  w  UMKS  MOS, ale ostatecznie wylądował w MDK. –  Przyszedł  do  nas  jeszcze  w  szkole  podstawowej. Mieszkał w Olsztynie, ale ojciec założył firmę w Warszawie i przeprowadzili  się  całą  rodziną  do  stolicy.  Jego  ojciec  był  kiedyś  moim  zawodnikiem   w   kadrze   juniorów,   więc   tutaj   przyprowadził syna. Po drodze próbował przejąć  go  MOS  Wola,  ale  Artur  po dwóch, trzech treningach stwierdził, że chce  się  przenieść  do  nas.  Od  połowy  piątej  klasy  podstawówki  trenował  już  tutaj. Początkowo, przez kilka miesięcy, u  Piotra  Szymanowskiego,  też  mojego  byłego  zawodnika.  Potem  u  Romana  Hołopiaka trenował aż do wieku kadeta, a  w  końcu  ja  go  przejąłem  –  opowiada  „Rz”  Wojciech  Góra,  sekretarz  klubu  MKS MDK i legendarna postać warszawskiej siatkówki, który w zawodzie pracuje już 46 lat i od razu potrafi rozpoznać, czy  ktoś  może  zostać  artystą,  czy  nie  wyjdzie ponad poziom rzemieślnika. Talent Szalpuka do sportu widać było gołym okiem. Trener Góra wspomina, że jako młody chłopak zmuszany on był do gry  ze  starszymi  zawodnikami,  dzięki  czemu  szybciej  się  rozwijał.  To  stała  metoda pracy w MKS MDK. – Nie stosujemy   ścisłego   podziału   na   roczniki,  w  których  osobno  trenują  młodzicy,  kadeci, juniorzy. Jeśli ktoś jest dobry, to powinie trenować z lepszymi od siebie, starszymi.  Wtedy  szybciej  się  rozwija:  mierzy się z wyższym blokiem, trudniejszą  zagrywką, mocniejszymi  atakami, cały   czas   musi   być   skupiony.   Artur   jeszcze jako kadet trenował z juniorami i  występował  w  juniorskich  rozgrywkach.  Bardzo  szybko  zainteresował  się  nim SMS Spała. Nigdy nie daję tam zawodników. Uważam, że SMS to miejsce do  nauki  dla  zawodników  z  małych  ośrodków,  gdzie  nie  ma  trenera  albo  zespołu – mówi „Rz” trener Góra. Dyrektor Wasilewski podkreśla z kolei znakomitą  pracę,  jaką  wykonują  w  jego  klubie trenerzy pasjonaci. – Pracują u nas m.in. Krzysztof Zimnicki i Krzysztof Felczak,  dla  którego  siatkówka  nie  ma  tajemnic,  trener  Stanisław  Lizińczyk.  Jest  też Adam Nowik, były reprezentant Polski.  Od  kilku  lat  współpracuje  z  nami   Janusz  Patriak,  który  wychował  wiele  znakomitych    zawodniczek,    choćby    Agnieszkę  Bednarek-Kaszę,  Katarzynę  Zaroślińską  czy  Paulinę  Maj.  Mamy  też  wielu  młodych,  ambitnych  trenerów,  którzy realizują swoją pasję. Konrad Cop był  nawet  drugim  trenerem  w  ONICO  Warszawa – mówi dyrektor Wasilewski.

Walka o młodych

Oba kluby szukają kandydatów do gry w całej stolicy, ale często też przyciągają do siebie młodzież z innych miejscowości. Kewin Sasak, który niedawno podpisał kontrakt z grającym w PlusLidze Treflem  Gdańsk  zaczynał  w  klubie  UKS  Sparta Grodzisk Mazowiecki. W najstarszym  roczniku  MKS  MOS,  który  występuje w II lidze, mniej więcej połowa zawodników pochodzi z Warszawy, a połowa to przyjezdni W ostatnich latach klub na Woli bardzo się rozrósł. Dyrektor Wasilewski podkreśla, że kiedyś trenowało tutaj ledwie kilka grup  młodzieżowych,  a  obecnie  ćwiczy  około  500  osób.  Bo  w  UMKS  MOS  są  zdania, że siatkówka to sport dla każdego, dlatego trenują ci, którzy liczą na to, że  w  przyszłości  będą  grać  zawodowo  oraz ci, dla których to pomysł na spędzenie wolnego czasu traktujący tę dyscyplinę rekreacyjnie. Już teraz zajęcia odbywają się nie tylko w sali przy ul. Rogalińskiej 2, ale też na Deotymy, na Białołęce, w Ursusie. Ciągle  też  klub  stara  się  wyszukiwać  młode talenty, bo przecież do siatkówki nie każdy się nadaje, a klubów, w których można  trenować  są  co  najmniej  trzy,  oprócz UMKS MDK i MOS Wola jeszcze Metro Warszawa. Ten ostatni klub powstał w latach 90. z inicjatywy Dariusza Kopaniaka, ale też ma  świetnych  wychowanków.  To  tutaj  trenował  Piotr  Nowakowski,  czyli  podwójny mistrz świata z 2014 i 2018 roku. W  Metrze  ćwiczyli  również  Karol  Kłos  i  Andrzej  Wrona,  czyli  złoci  medaliści  sprzed  czterech  lat.  Obecnie  prezesem  Metra jest Wojciech Szczucki, a Kopaniak pełni rolę dyrektora sportowego. – Konkurencja w walce o talenty jest w stolicy niesamowita, trzeba się nachodzić, żeby pozyskać kogoś wartościowego. Prowadzimy  skauting,  pojawiamy  się  w  szkołach, na imprezach sportowych. Uruchomiliśmy   projekt   „Wolska   siatkówka”,   który obejmuje wszystkie szkoły na terenie  dzielnicy.  Nasi  trenerzy  prowadzą  pokazowe zajęcia siatkarskie na lekcjach wychowania  fizycznego.  Mamy  spory  oddźwięk, wiele osób się zgłasza – mówi dyrektor Wasilewski. Znakomita  frekwencja  może  jednak,  paradoksalnie,  powodować  problemy  logistyczne. „W związku z reformą oświaty  zajęcia  w  szkołach  kończą  się  dużo  później,  a  najmłodsze  roczniki  ćwiczą  u nas od godziny 15. Być może będziemy musieli zaczynać zajęcia później, ale jeśli będziemy ćwiczyć od 17 do 22, to zabraknie nam miejsca, żeby pomieścić wszystkie  treningi.  Może  wynajmiemy  halę,  chociaż mamy swoją – mówi „Rz” dyrektor Wasilewski.

Wigilia w klubie

Obiekt przy ul. Rogalińskiej 2 ma niesamowitą  historię.  Został  wybudowany  ponad sto lat temu i na początku służył jako kościół. Tam, gdzie obecnie odbywają się treningi, kiedyś stały ławki i siedzieli wierni. Za małymi trybunami są dawne nawy  boczne.  Dyrektor  urzęduje  w  zakrystii, a absyda, gdzie stał ołtarz, służy teraz  za  świetlicę,  gdzie  siadają  sędziowie, przygotowujący się do meczu. Zdarza  się  nawet,  że  dzieci  odrabiają  tutaj  lekcje,  czasami  pod  okiem  szkoleniowców (bo w MKS MOS wielką wagę przywiązują  do  nie  tylko  do  postępów  na  boisku,  ale  także  dobrych  ocen).  Dziś  jedno  ze  skrzydeł  zajmuje  III  Liceum  Ogólnokształcące. W czasie wojny niemiecki Wehrmacht stworzył  w  tym  budynku  swoją  szkołę  i   zapewne   dlatego   zabytkowy   obiekt   ocalał,   chociaż   na   Woli   toczyły   się   w  pierwszych  dniach  powstania  zacięte  walki,  a  później  Niemcy  znaczną  część  stolicy zrównali z ziemią. Po wojnie budynek  przeznaczono  na  rupieciarnię  i  tak  był  wykorzystywany  aż  do  1965  roku,  kiedy  powstał  Międzyszkolny  Ośrodek  Sportowy  nr  6.  Na  szczęście  dziś  obiekt  tętni życiem, a klub ma tu swoją siedzibę, w której może organizować nawet Wigilie – rodzinną atmosferę, panującą w UMKS  MOS podkreśla sam dyrektor. Problemy  lokalowe  to  z  kolei,  jedno  z głównych zmartwień Wojciecha Góry. Kiedyś,  jeszcze  do  lat  90.,  UMKS  MDK  miał swoją siedzibę przy ul. Konopnickiej 6, gdzie obecnie jest główna siedziba  Związku  Harcerstwa  Polskiego.  –  W czasach transformacji nieruchomość przeszła  na  własność  harcerzy,  a  my  musieliśmy  wynajmować  pomieszczenia,  których  wcześniej  byliśmy  właścicielami.  Czynsz  był  coraz  wyższy,  więc  nas   rozgonili   po   różnych   szkołach.   Przerwana  została  ciągłość  szkolenia,  rozpadły  się  grupy.  Powstał  tam  teatr  Montownia, a scena mieściła się w niecce dawnego basenu. Początkowo musieliśmy  kończyć  treningi  o  18,  bo  hałas  przeszkadzał  w  przedstawieniach.  Potem przeszkadzaliśmy coraz bardziej, aż w końcu w połowie lat 90. nas wyrzucono. W tej chwili wszystko leży odłogiem. Basen, który tam był, zbudowali jeszcze

Amerykanie  w  1934  roku.  Ci,  którzy  to  rozbierali, opowiadali, że łzy się cisnęły do oczu. Rury były tam miedziane i mogły  jeszcze  20  lat  posłużyć.  Wszystko  zostało wyłożone korkiem, żeby nie było wilgoci  i  hałasu.  Ludzie  przyjeżdżali  i  odrywali  stamtąd  wielkie  płyty  korka  – wspomina trener Góra.

Tramwaje pomagają

Na szczęście klub znalazł swoje miejsce  w  hali  OSiR  przy  ul.  Polnej  7a.  Początkowo  trenowała  tam  jedna  grupa 

trzy razy w tygodniu, potem liczba zajęć się   stopniowo   zwiększała.   Wynajem   obiektu  w  tej  lokalizacji  nie  jest  tani,  kiedy  drużyna  gra  mecz  wyjazdowy,  trzeba   odwołać   rezerwację   tydzień   wcześniej, bo inaczej klub musi zapłacić za   niewykorzystaną   przestrzeń.   Na   szczęście współpraca na linii klub–OSiR układa  się  całkiem  dobrze  i  dyrektor  ośrodka idzie na rękę siatkarzom, obniżył stawkę za wynajem w weekendy i dni powszednie.  Ale  nawet  wtedy  koszt  wynajmu  hali  to  kilkadziesiąt  tysięcy  złotych rocznie, co powoduje, że nie jest łatwo związać koniec z końcem. – Piszemy wnioski o dofinansowanie. Trochę   pieniędzy   mamy   ze   składek   członkowskich,  które  opłaca  około  80  osób. Znaczną część opłat za obozy letnie i zimowe biorą na siebie rodzice. Czasami dowożą nas na mecze prywatnymi samochodami,  bo  wynajem  autokaru  to  już  znaczny koszt. My, trenerzy, nie obciążamy budżetu klubu, bo jesteśmy zatrudnieni  w  oświacie  na  cząstkach  etatów.  Jakoś staramy się dawać radę, bo trenowanie  siatkówki  to  nasza  pasja  –  mówi  „Rz”  trener  Góra  i  zastanawia  się,  czy  skoro  taki  zawodnik  jak  Szalpuk  reprezentował kraj w różnych kategoriach juniorskich, to MKS MDK nie mógłby dostawać  dofinansowania  z  PZPS  za  jego  szkolenie. Ostatnio coś drgnęło i na koszulkach  zawodników  pojawiło  się  logo  znanej sieci klubów fitness.W  klubie  UMKS  MOS  też  na  nadmiar  pieniędzy  nie  narzekają,  ale  udało  się  pozyskać  grono  sponsorów,  którzy  pomagają w bieżącej działalności (jednym  z  największych  darczyńców  jest  spółka  miejska Tramwaje Warszawskie). Dyrektor Wasilewski ma nadzieję, że kiedyś uda się  zbudować  drużynę,  która  wywalczy  awans do I ligi, ale żeby grać w Polsce na tym poziomie, trzeba już naprawdę pokaźnego budżetu. Raz już było blisko, ale klub przegrał rywalizację w fazie play off. Czy  uda  się  w  najbliższej  przyszłości?  Nawet, jeśli nie, to i tak w Warszawie będą w dalszym ciągu uczyć siatkówki na najwyższym poziomi

 

 

Komentarz (0)

Dodaj komentarz
  • Brak komentarzy

Opcje strony

do góry